Paoniedziałek
Wczoraj poszłam spać po 3, bo wróciłam późno. Jutro idę do pracy, muszę wszystko
przygotować. Jednak dzień zaczęty tak późno, nie będzie zbyt produktywnym dniem.
Tyle zostało z mojego aloesu:
Nie ma co się przywiązywać do rzeczy. O 14.30. Kładę się na chwilę. Nic sensownego dziś nie zrobiłam. Czekam na tatę, który pomoŻe mi wejść do wanny.. Kąpiel we własnej jest bardzo przyjemna. Źle się czuję. Idę spać o 19. Jutro wstaję o 4. Obym się czuła lepiej, niż dziś. Wdycham tlen przed snem.
Zawsze gdy jestem aż tak wyczerpana, ogarnia mnie lęk. Brak kontroli nad swoim życiem. Nic pożytecznego dziś nie zrobiłam i tylko 30 ugięć nóg przy drabince. Jutro tuż po obudzeniu spôbuję wejść na stepper, ale czarno to widzę. Za chwilę zrobię trochę kroczków
Wtorek. Wstałam o 4.01. I od razu próbowałam wejść na nieszczęsny stepper trzymając się chodzika i z kanapà za tyłkiem w razie upadku. Udało mi się wstać, ale przestąpić z nogi na nogè już nie. Za mało siły w nogach, by to zrobić. Zamiast tego przy drabince 30),przysiadów i tyleź przestąpnięć z nogi na nogę. Potem rozciąganie z tlenem i kroczki- ledwo 100. Potem 100 machnięć wiosłami. Mycie głowy, makijaż śniadanie...to wszystko zajmuje 4 godziny. Nie wspomnę jaki bałagan przy tym robię. Dziś akurat mam asystenta, który sprowadzi mnie ze schodów i popcha do pracy.. O 15 jestem spowrotem. Zaliczam jeszcze wizję lokalną w sprawie mojego podjazdu. Brakuje paru dokumentów i jakichś 6tyś. Na wkład własny. Szykuje się internetowe żebractwo,bo nie mam aż tyle. Będę prosić o pomoc. Po pracy nie mam już siły na nic.
Środa Rano robię rzecz głupią, ale to silniejsze ode mnie.
4.01. Dzwoni budzik. Idę robić przysiady i przestępowania z nogi na nogè, robię po 30 każdego, po czym wracam do łóźka i śpię jeszcze godzinę. Kosztem reszty ćwiczeń. Brakowało mi tej godziny. Godzinki na zamknięcie oczu, bo nawet nie zdążyłam zasnąć. W pracy robię jeszcze trochę przestępowan z nogi na nogè.
Czwartek Do dzieła. Jeszcze tylko 2 dni.
Adnotacja dla mnie. Nie robić kroczków przed wiosłami, bo potem nie mam siły na nich usiedzieć. Dziś robię ledwo 80
machnięć z trudem, chwiejąc się na boki. Wcześniej zrobiłam tylko 200 kroczków, ale widać to wystarczy, by nie czuć się pewnie na wiosłach. Muszę to odłożyć na wieczór, bo niby kiedy indziej? To będzie trudne, bo zazwyczaj już od południa czuję się jakbym była pijana. Zbyt mało ćwiczeń, by ustać na stepperze. Zbyt mało sił, by wygospodarować jeszcze godzinè na ćwiczenia. Zmuszę się wieczorem. O 9 czuję, że mogè, ale o 17 to już nie wiem...
.... Trzy kropki oznaczajà to co jest pomiędzy. Stan z malutkiego świata, ktôry składa się z równie malutkich czynności. Stan w którym przemieszczam się z punktu A do B, a potem z B do A. Przy tej pierwszej czynności jest łatwiej, bo wtedy mam więcej siły rano. Ale powrót z pracy to męka. Upał jeszcze to pogłębia. Jutro jadę sama, bez asystenta. Poprosiłam kuzynkę, by rano sprowadziła mnie ze schodów. Na szczęście ma drugą zmianę, więc może. W piątki nie mam asystenta. O 15 jej chłopak wciągnie mnie po schodach. Te zdania są zdawkowe, bo nie mam siły myśleć ani pisać. Przede mną 8 godzin snu...
Piątek Ale jeden z moich kotów budzi mnie o wiele wcześniej, niż 4.01. Przed rozciąganiem robię 30 przysiadów, 30 przestępowań. Próbujè jeszcze podnoszenia kolana do góry, ale po urlopie idzie mi to źle. Dziś zamiast wioseł zrobiè więc właśnie trochę ćwiczeń na stojąco. Może poźniej będzie lepiej.
O 5 wracam do drabinki. O 5.30. Myję głowę, robię płukankę z oleju kokosowego, makijaż, włosy. O 6.30. zaczynam śniadanie. Nie jestem głodna, ale trzeba skądś mieć energię. Robię koktail z kaszy, jakichś owoców, mleka sojowego, syropu daktylowego i kurkumy (jest przeciwzapalna). Potem robię sobie kanapkę do pracy i jakoś zlatuje do 8. Dziś akurat nie mam asystenta. Kuzynka pomoże mi zejść ze schodów i wsiąść do autobusu. Od przystanku nie mam barier i kilkaset metrôw do przejechania. Dam radę. Świadomość piàtku pomoże mi machać rączkami w druga stronę, na przystanek. Do domu. Jutro już nie muszę wstawać o 4. W sobotę mama przywozi Tadzia. Trzeba mu jeszcze kupić parę rzeczy do przedszkola. I uporządkować mieszkanie. Basen mogęsobie darować, zbyt mnie meczy, a roboty nikt za mnie nie zrobi... Kupuje mamie prezent na urodziny po drodze do pracy w Hebe. Krem na dzień i na noc.
...
Dotrwałam cudem do końca tygodnia. Każdy tydzień to cud.
...
W piątkowy wieczôr, z każdym wdechem czystego tlenu myślę sobie jak mözg rozpaczliwie dąży do regeneracji. Jutro wraca a Tadek, a ja jestem w dupie ze wszystkim. Nawet dobrze nie rozpakowałem rzeczy po powrocie. Do południa jutro muszę to ogarnąć choćby nie wiem co i jeszcze w to wpasować ćwiczenia. Czyli 200 wioseł, a nie 100, z 1000 kroczków, a nie 500 i jak zdążę to jeszcze choć kilka przysiadów. Niech uruchomi się tryb matka. On nie potrzebuje żadnej mieliny.
Sobota budzę się o 6, leżę do 7. Biorę się do roboty. Listę na biobaZar wysłałam ojcu mego dziecka. W lodówce pingwin z dzidą. Sobotnia dostawa pysznego jedzonka dla Tadzia i dla mnie. Takie choroby jak moja biorą się m. In. z tego, że na półkach w Tesco itp. króluje jedzenie odarte z wartości odżywczych, z pestycydami. Marchewka, ten słodki korzonek to jakiś przerośnięty, napompowany twór. Mięso z hormonami itp. Udowodniono, że Sm jest spowodowane nieszczelną barierą krew- mózg. Myślę, że gówniane jedzenie mogło ją spokojnie rozszczelnić. Staram siè tego nie jeść i nie karmić tym dziecka.ile zjadłamczipsów i wypiłam coli zanim nabrałam świadomości, że to co jem ma wpływ na mózg. Ale Tadek, odkąd był w brzuchu odżywia się eko. Nigdy nie pił nic gazowanego. Wiadomo, że czasem zgrzeszymy jakimś gównem, chemiczną czekoladkà czy jedzeniem z miasta, ale nie jest to codzienność i nie mcDonald.
...
Boję się jak to będzie przez ten miesiąc. Już za kilka godzin mama przywozi mojego maluszka. Mam coraz mniej siły. To mój jedyny problem. Gotuję ulubiony kompot. Mam nadzieje, że młodemu będzie smakował malinowo-jabłkowy. Dzwoni do mnie babcia i od razu mi raźniej. Dam radę, mam psychiczną siłę i los mi sprzyja. Może nie będę mieć super czysto, bo w tej kwestii już jestem skazana na pomoc innych. Ale się postaram. Maja jeszcz 200km.ł
Łącznie zrobiłam 1200 kroczków. Podoba mi się to ćwiczenie, bo nawet trochę działa. Robię je od kilku tygodni w miarę regularnie i nawet lepiej stoi mi się na nogach. Ciekawe co będzie gdy zwiększę ilość a potem np, włączę w to prawdziwe chodzenie prrzy chodziku. To ma taką zaletę, że nie muszę przy niczym stawać i na nic włazić. Często nie mam siły a ćwiczyć trzeba.
...
Niedziela. To niesamowite uczucie. Budzę się obok Tadzia. "Chcę mleczko" mówi do mnie. Trochę krzyczał w nocy za babcia, która już o 4 pojechała spowrotem do Zakopanego. Widać jaki jest szczęśliwy, że znów jest w domu. A
...
Po całym dniu z dzieckiem jestem wyczerpana. Ręce trzęsą mi się tak, że z trudem przygotowuję wieczorne mleczko. Rozlewam i wysypuję, ale jakoś siię udaje. Gdy w końcu podaję mu butelkę, môwi "Bardzo dziękuję mamo"
Môj mały słodziak.
Dam radę. Nie inaczej. Może nawet zrobię 400 kroczków. Tyle mi brakuje do tysiąca. Mózg odmawia mi stabilnego ciała, ale to przecież ja decyduję. 12 godzin bez odpoczynku. Mam to gdzieś.. Dobranoc. A przed snem myślę sobie, że sens życia jest najlepszą rehabilitacją.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz