wtorek, 4 czerwca 2013

Remont mojego więzienia

Moje betonowe więzienie jest w trakcie daleko posuniętej modernizacji. Los sprawił, że na mojej drodze stanęli ludzie, którzy mi pomogli, bo w obliczu tego wszystkiego nie jestem w stanie dokonać organizacji tego wielkiego przedsięwzięcia. A jest to nie lada wyczyn, właśnie zrobienie tak, żeby wszystkie bariery zniknęły. Piszą mi, że mnie podziwiają, że jestem dzielna, że oni by się nie ogarnęli będąc w takiej sytuacji jak ja. Nie wiem co o tym myśleć. Niby są to słowa wsparcia, ale... to chyba dlatego, że wyznaczyłam sobie taką pozycję- na dole.  Cieszy mnie, że zachorowałam w czasach, gdy są np. citylighty oswajające społeczeństwo z tą chorobą.  Ona ze względu na swój przewlekły charakter i częstość występowania stała się dla wielu młodych ludzi stylem życia opartym na sclerosis multiplex. Nic o niej wcześniej nie wiedzieliście, bo sporą jej część często spędza się w domu, poza zasięgiem Waszego wzroku, to skąd niby macie wiedzieć? Tak jest na tym świecie, że esem zjawia się wtedy, gdy ma się zupełnie inne rzeczy na głowie. Czas leci, mózgu coraz mniej. Uczucie to opisał ktoś w ostatnim kwartalniku o wymownym tytule "Nadzieja". Że to jest tak, jakby w spodnie wpuszczono Wam mrówki (później beton), napojono płynem moczopędnym, przy tym podłoga, by się ruszała tak, że po pewnym czasie dostalibyście oczopląsu.
Dlatego właśnie jeśli tak już musi być, to lepiej niech przynajmniej to będzie własna, znana, antypoślizgowa podłoga. W czasach PRL, a z takich czasów jest moje mieszkanie, nikt nie brał pod uwagę, by projektować tak, by stworzyć choć pozory dostępności dla niepełnosprawnych. I jak to sobie zrobić, gdy się nie pracuje? To błędne koło, bo wśród barier nie da się żyć  i trzeba je usunąć. Przy odrobinie szczęścia i lekkiego stresu z biurwami można jakoś to wszystko zorganizować. Jak zwykle moi rodzice się zadłużyli, by pomóc mi zrealizować wizję lokalu-fortecy dla niepełnosprawnego oraz jego potomstwa. Cudem zjawił się ktoś, kto za darmo zaprojektował mi wszystko i ta wizja spełnia się właśnie.
Znikają futryny, drzwi zamieniają się w zsuwane, meble obniżają się nieznacznie, jednak tak, że woda nie będzie mi się już lała do rękawów przy myciu naczyń. Wszystkie rzeczy, o które obijałam się wózkiem przestały już istnieć.  Biurko nie będzie mieć już ani jednej nogi, a wokół zapanuje przestrzeń.

To projekt mojego mieszkania. Areszt domowy -bez barier.

6 komentarzy:

  1. Naprawdę jestem pełna podziwu dla Ciebie Agnieszko. Niby to zwykłe słowa, ale uwierz mi jak wiele mogą znaczyć dla kogoś, kto je wypowiada i mam nadzieję, że dla Ciebie są równie ważne i znaczące. Walka ze sobą jest najcięższa, ale mam wrażenie, że Ty tą walkę wygrywasz już w przedbiegach. Oby tak dalej. Buziaki dla maluszka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Agnieszko, trzymam kciuki. Cieszę się, że piszesz. Popatrz ilu nas - twoich czytelników już jest! Przybywa nas. Masz niesamowitą energię, optymizm zaprawiony szyderstwem, świetnie piszesz - chce się czytać! Dzięki.
    Beata

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję Wam! Moje serce się raduje, że komuś się podoba moje pisanie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przypadkiem trafiłam na Twojego bloga i od razu przeczytałam prawie całego. Twoja historia jest niezwykle inspirująca. Podziwiam Twoją wolę walki i spokój, z jakim zmagasz się z przeszkodami. Przykro się robi jak wiele osób chce rzucać kłody pod nogi osobom, które mimo choroby chcą prowadzić normalne życie i spełniać swoje marzenia... Jeżeli kiedykolwiek chciałabyś porozmawiać z kimś, na dowolny temat, śmiało pisz do mnie maile. Sama zmagam się z inną chorobą autoimmunologiczną - atopowym zapaleniem skóry. Nie jest to choroba tak okropna jak sm, nie mam przed sobą wizji niepełnosprawności jako takiej, ale utrudnia mi codzienne życie i często się zastanawiam jak sobie poradzę, gdy przyjdzie czas na dziecko...

    OdpowiedzUsuń
  5. Chylę głowę nisko przed takimi osobami jak TY, podziwiam siłę i walkę, wytrwałość w dążeniu do celu. Uściskaj bobaska i trzymaj się . Idż do przodu nie oglądaj się wstecz,, pozdrawiam Gosia

    OdpowiedzUsuń