poniedziałek, 30 listopada 2015

Ostatni, czwarty tydzień intensywnej rehabilitacji

Poniedziałek
Ostatnia prosta. Dziś się bałam spróbować, więc zobaczę jutro. Lewą nogą jeszcze jakoś daję radę, ale prawą niezbyt.

Wtorek
Wczoraj miałam włamanie do mieszkania. Ukradli małe przedmioty, które mogli wynieść przez balkon.
Wzięli też świnkę skarbonkę, w której miałam pŕawie 5 tysięcy odłożone na wózek. Nie zdążyłam wpłacić do banku przed wyjazdem. Ciężko uskrobane pieniądze. Dziś czuję jakby mi ktoś dał w pysk. Pierwszy raz w życiu zostałam okradziona. I to z kasy na wózek inwalidzki. Dobrze, że nie wzièli tlenu i lampy, na które też oszczędzałam.
W tym roku to mikołaj do mnie przyszedł po prezenty...
Orbitrek muszè odłożyç na dalszy plan, no ale przynajmniej nie muszę już pić przez słomkę i trochę mogę wstać.
Napisałam na fb o włamaniu. Może  znów ktoś mi pomoże. Najbardziej szkoda mi niezgranych filmów. Jedynej kopii nagrania gdzie mówi ' hałas dupy' na Pałac Kultury. Już mówi normalnie. A hałas dupy był jednym z epickich tekstów mojego synka.

Środa
Myślami już jestem w domu, w pracy. Czuję się zregenerowana. Bardziej już nie będę. Czeka mnie wiele ćwiczeń na stojąco zanim wejdę na orbitreka. O ile w ogóle wejdę na niego kiedykolwiek. Bardzo bym chciała, ale esem mnie ogranicza. Po prawie czterotygodniowej rehabilitacji ręce trzęsą mi się mniej. Bardzo mnie to cieszy. Będę w domu powtarzać te ćwiczenia. I wszelkie odłożone pieniądze będę wpłacać od razu do banku. Czasem nieszczęścia lubią chodzić parami.
...
No i taka też zaleta tego wyjazdu, że jest tu ze  mną moja mama, która ma okazję przyjrzeć się różnym zawiłościom mojej choroby. Jak to wygląda u innych. Mówi, że nienajgorzej wyglądam na tle innych.
...
Pietrek,mój wśpół5lokator jest przykładem 10% esemów, których choroba oszczędza. Dyrektor twierdzi, że da siè spowodowaç, żeby oszczędzała 1.dobrze siè odżywiając 2. Wystrzegać się złych emocji.

Czwartek
Nie cierpię wstawać rano. Tylko, że w domu muszę jeszcze wcześniej, niż tu.
Myślę o powrocie do mojego codziennego życia i ogromie pracy, jaki muszę wykonać, by porządnie stanąć na tych dwóch kołkach zwanych moimi nogami.
Kolejny raz w myślach opracowuję zestaw ćwiczeń, które zdołam zrobić w domu. Muszą być na stojąco, w myśl zasady "Żeby stać trzeba stać"

Piątek
Dzìś niektórzy wzruszyli się do łez gdy żegnał siè z nami đyrektor. Zjedlìśmy ostatni wspólny obiad. Wszyscy musimy wracać do žycia. Pewnie każdy z nas porównał sìę z innymi. Nasze historie są najróżniejsze. Nie raz bardzo smutne. Dla mnie szczególne są te, gdzie esemówy mają małe dzieci. Wszyscy boimy się tego samego
. Kalectwa, porzucenia, samotności. A czasem te rzeczy się zdarzają. Jedna albo wszystkie naraz. I co wtedy? Dopóki można to się udaje. Ja tež tak robiłam. Pamiętam, jak ktoś mnie podrywał w autobusie ì powiedziałam, że miałam wypadek, gdy spytał o powód utykania.
...
O 19 wykład rehabilitanta Leszka- wszystko o rehabilitacji. Fajnie, że mama może tego wysłuchać. "Jeśli nie macie siły ćwiczyć, ćwiczcie chociaż brzuch"
...
O 18 jestem spowrotem w domu. Dziwnie tak jakoś, że ktos tu był, grzebał i kradł.
Zawsze po intensywnej rehabilitacji mam wiele zapału do walki, poczucie wielkiej siły i możliwości. To musi siè udać.

Niedziela
Leniwy dzień, ale ćwiczenia zrobione. Dobrze, że daję radę wstać. Dzięki temu idą mi przysiady i parę razy mogę przestąpić z nogi na nogę, trzymając się drabinki. 100 razy macham wiosłami. Ćwiczę też z taśmą na siedząco i leżąco. Chcę zdążyć przed momentem, gdy wyczerpią mi się siły. On nadchodzi dosyć szybko, więc tracę motywację. Czekam nao wìeczorny przypływ sił.
...
Ktoś na fb przywołuje ten artykuł sprzed 1,5 roku, który był w WO. Boże, jakie to wszystko już nieaktualne. A tyle wiary w miłość tam wsadzili. Zupełnie niepotrzebnie. W miłość mimo choroby chwilowo nie wierzę.

Z DOŁU: 3 tydzień intensywnej rehabilitacji

Zostało 6 dni from Blog "Z Dołu" http://ift.tt/1PmhbYu

poniedziałek, 23 listopada 2015

3 tydzień intensywnej rehabilitacji

Poniedziałek
Dziś pierwszy dzień komory krio. -120°C. W pierwszej minucie organizm się wychładza, a w drugiej zaczyna bronić przed zimnem. Niezbyt to miłe, lecz pożyteczne doświadczenie. Każdemu może pomóc, albo zaszkodzić- zależy od organizmu. Mi pomaga w ten sposób, że potem nie ulegam tak łatwo przeziębieniom. Od dziś czeka mnie 10 takich zabiegów. Na początku jest najgorzej, bo upiorne zimno przenika aż do kości. Nie można przed nim uciec, czy nawet wyobrazić sobie czegoś innego. Trzeba wytrzymać dwie dłużące się minuty. Potem jest trochę lepiej
... Wytrzymałam w komorze. Potem trzeba zrobić 15 minutową rozgrzewkę. Przysiady szły mi kiepsko, przesiacłam się więc na ręczny rowerek, zazdrośnie spoglądając na tych, którzy śmigali na orbitrekach...
Jeden koleg poprosił mnie bym zgodziła się na zdjęcia. Powiedział, że robił mi ukradkiem na degustacji. Zastanawiam się co go zainspirowało w mojej bladej, zmęczonej twarzy, bez makijażu, z odciskiem depresji, brakiem słońca i wypłakanymi oczami...
...
Po południu łykam pierwszą tabletkę coaxilu. Kolega mnie nastawił, mówiàc że jemu pomogła juž pierwsza. Mi chyba też, bo zasypiając mówię sobie w myślach: "Skoro tak cię martwi zwichrowana twarz, to idź se chociaż do fryzjera"

Wtorek
Rzuciłam ten temat na terapii ręki i Gosia szybko mi znalazła i nawet mnie zapisała na poniedziałek. Zawiezie mnie mama, która przyjedzie tu razem z Tadziem już w sobotę ♡
...
Po fizykoterapii, korzystając z okazji, że weszła mi kolejna tabletka coaxilu, poszłam trenować wstawanie. Tym razem dałam radę zrobić 50 przysiadów i tyleż przestąpnięć i to po całe 6 na raz :) odzyskałam nadzieję na lepszą formę.
Jest to możliwe dzięki zajebistej, wielowymiarowej rehabilitacji w Bornem Sulinowie.
...
Działanie tego antydepresantu jest niesamowite.  Mała powlekana tabletka  sprawia, że z pogrążonego w myślach zombiaka zaczyna pulsować szczęście, czyste i tak prawdziwe.
...
Co do zdjęć, to kolega sfotografował mnie w kątach naszego centrum sm. Artysta, noobz wśród esemów. Lubię tu przyjeżdžać, bo na każdym turnusie zdarza mi się spotkać ludzi mega dziwnych. Np. Kiedyś spotkałam mega dziwnego policjanta kryminalnego, albo księdza. Esem może spotkać każdego.

Środa
Dziś w ramach terapii ręki kroimy składniki na pizzę, którą się potem raczymy. Pyszne, idealne ciasto- przepis od jednego z pacjentów, który jest kucharzem.
...
Mam dziś niskie ciśnienie 100/60. Nie poszły mi też przysiady. Jedyne o czym marzę to sen. Ale to dopiero po obiedzie.
...
Dobrze, że jest okazja, by spać po obiedzie prawie do kolacji...

Trochę to głupie, ale ciągle marzę o tym orbitreku. Dziś, czy jutro na nim nie ustoję, ale za tydzień, kto wie? Nawet jak uda mi się stanąc, to ktoś musi mi wcelować stopami i trzymać biodra, bym się nie przewróciła. Ale jeśli uda mi się ustać choć przez chwilę i dać radę przebierać nóżkami, to znaczy, że mam od czego zaczynać i możnaby to zrobić. Ale na razie to tylko marzenie. Mam zbyt słabe plecy i nogi.

Czwartek
Przysiady i przestąpnięcia poszły ok. Popatrzyłam sobie na samotnie stojącego orbitreka. Spróbuję w przyszłym tygodniu wejść na niego, choć kiepsko widzę powodzenie takiego przedsięwzięcia. Ledwo i to nie zawsze mogę wstać, a jak już, to ustoję bardzo krótko. No, ale tak mnie to nurtuje, że muszę przynajmniej spróbować.
...
Szkoda, że nie mam siły na nic poza tą cholerną walką. Cudowne dzìałanie coaxilu jakby ucichło. Doktor mówił, że to się stabilizuje 3 tygodnie.
...
Dopiero dziś dostrzegliśmy, że na filmie,, z degustacji nikt się nie rusza. Nikt nie chodzi , nie tłucze naczyniami, nie robi selfie. Każdy, dosłownie siedzi z rękami przy sobie, ewentualnie wyciąga po coś rękę. Śmìesznie to wygląda.
Jak nie zapomnę, to napiszę późnìej. Póki co idę spać.

Sobota
Dziś przyjeżdża moja mama z Tadziem. W nocy wpadłam na genialny pomysł jak ustać na orbitreku. Po prostu podwiesić się jak alpinista! Na suficie. Na początek to doskonałe rozwiązanie. Z pomocą taty zrealizuję to.

Niedziela
Wczorajszy wieczór spędziliśmy na tańcach i piciu i przyjemnych rozmowach. Tadeķ szalał do późna, a rano obudził mnie kac. Za tydzień każdy z nas wraca do życia. Trudnego wśród żywych. W sumie tu przez 4 tygodnie nie musimy niczego udawać. Krztusimy się, sikamý i przewracamy do woli. Wszyscy mamy te same problemy. Śmiejemy się z tego. Tutaj mamy pełne zrozumienie i fachowców na 100% w temacie. Dyrektor to jedyny neurolog, któremu ufam. A tego nam wszystkim trzeba. Nowoczesnej, aktualnej wiedzy i kogoś kto da nadzieję, że można sobie pomóc, mimo że lekarstwo nie istnieje.

sobota, 21 listopada 2015

2 tydzień intensywnej rehabilitacji

Poniedziałek
W mojej chorobie często bywa tak, że dziś np mam taki depresyjny dzień, że nawet nie chce mi się pisać. Praca nad ciałem jest wyczerpująca, tak samo jak depresja, w której tkwię od pewnego czasu. A to jest szkodliwe dla zdrowia. Ostatnio przeszłam zapalenie płuc, może dlatego. Przecież człowieka z depresjà imają siè choroby. A esemowca ima się depresja.

Wtorek
Wiedziałam, że kiedyś nadejdzie dzień, gdy przeje mi się ten miód. Rano poczulam wstret do miodu i wybralam dzem z owocow lesnych, znow z pieczywem niestety. Od duzej ilosci glutenu moj zoladek czuje sie zle. Mam nadzieje, ze dzis przyjdzie poczta 'organizm bez pasozytow'. Podobno, gdy rano ma sie bol brzucha to oznacza robale. Niebawem je usune tym gorzkim specyfikiem.
Moja dieta nazywa si'nie zryj gowna' i skutecznie ja realizuje od wielu lat. Niezbyt dlugo wytrzymalam np.na diecie owocowo-warzywnej i na bezglutenowej jakies pol roku. Zrobilam test na tolerancje pokarmowa i wyszlo, ze gluten mi nie szkodzi. Za to wieprzowina, mleko i wloskie orzechy juz nie sa obojtne. Unikam więc jak mogè tych trzech rzeczy, a takze wszelkich przetworzonych rzeczy. Staram sie jeśc eko produkty, zwłaszcza jesli idzie o glupie przekaski, do ktorych mam slabosc. Ciastko z Maca albo lody, czasem zgrzesze, ale rzadko. Wiem, ze z byle tluszczu mieliny nie bedzie, a przeciez to jest oslonka tluszczowa . W domu jadam tylko oleje nierafinowane i tloczone na zimno. Wszystkie poradniki dla esemow zawieraja taka porade. Tutaj zjadam na czczo łyzke kokosowego. Potem to juz nie wiem, bo zalezy czego tu dodaja do potraw.

Tylko takie pierdoly przychodzi mi do glowy. Inne mysli skierowane w mroczn strone rzeczywistosci, w ktorej jest mi gorzej, nie lepiej. Nie moge wstac i coraz gorzej widze.
Rozmawiaeialam z lekarzem o depresji.Zapisze mi jakieś lekkie antydepresanty, ktore będè brac do wiosny. Moze przetrwam dzieki temu kolejna fale beznadziei i marazmu, ktory czuje, ze nadejdzię, jak to u esemów bywa. Nie dopuszczam do siebie myśli o kolejnych objawach esema któ;re dopadł;y mnie tak nagle. Muszę wstać i przesiadać się sama. Mam myśli w stylu "O rany, co ja teraz zrobię, gdy straciłam kolejny punkt w swojej niezależności?" Mięśnie mam poruszone do granic. W nich cała nadzieja,  Mam jeszcze 2 tygodnie i 3 dni.

Czwartek
Czasem na terapii ręki robimy ćwiczenia używac gry o nazwie "Neuroforma", sterowanej ciałem. Wykonuje się w niej wiele ruchów rękami, tułowiem i głową. Nie mam takiej, bo do niej jest potrzebny dobry ekran i kinect.
...
Dziś lepiej, niż kilka dni temu poszly mi zadania na pamięć i orientację.zapamiętałam wszystkie figury w kolumnac złożyllam figury z sześcianó3;w. Trochę mnie to podbudowalo;o, bo poprzednie zadanie, w którym trzeba bylo zapamietac rozne słowa nie poszlo mi już tak dobrze.
Wraz z mym esemowym przyjacielem dochodzimy do wniosku, ze w gruncie rzeczy to zadania dla przedszkolaka. Myśle nawet orangutan by się z nimi uporał. Pierwsze polegało na tym, by odtworzyć z pamięci kilka wyrazów . Wymawìałam ich nazwy: trójkąt, zawijas, heksagram, kwiatek i coś jeszcze. Nie pomylam się ani razu. Drugie zadanie poległo na odtworzeniu wzorku ułożonego z trójkątòw;w i kwadratów. Nie trzeba było go zapamiętać, tylko patrzac na niego odtworzy.
...
Na posiłkach mamy prawdziwy przegląd esema. Ktoś nowozdiagnozowany mógłby się załamać, bo gdy w jednej grupie jest 50 osób chorych na to samo, widaćco choroba robi z człowiekiem. Przez całe lata niszczy nasze mózgi i jak tylko zechce doprowadza do głębokiego kalectwa. Dziwnie się to ma do tych wszystkich spotów, w których zadowolone1e, dobrze ubrane laski, mówią esem to nic strasznego.żyjesz normalnie. No fakt,żyjesz. Masz puls, jak każdy. Na poczatku tylko jest normalnie. Ech, wspomnienia. Jak nie jest taki straszny, to czemu robi z nami takie rzeczy? Czasem tak myslę, ale ogólnie skupiam się na ćwiczeniach i kłopotach jakie mam ze wstaniem.

Nie da się z komórki dodać zdjęcia do wpisu. Szkoda.
Na fb zamieściłam foto moich liter, które pisałam w ramach terapii ręki. Smutne, lecz prawdziwe. Kiedyś pisałam normalnie, choć niezbyt pięknie. Teraz jest to prawie niewykonalne i nier0ozczytywalne. No ale cóź, taki lajf. Udało mi się dziś przesiąść samej na łóżko. Nie musiałam dzwonić po opiekunkę. 
W lodówce widziałam pełno wódy. Oj, jutro chyba połowinki. Może wytrzymamy do 22. Ktoś na esemowej grupie pisze tak:
"Idź w porę spać
Wielu ludzi to ofiara niezdrowego trybu życia. Pracują nieraz nawet mniej niż inny, a wyglądają najczęściej na strasznie zmęczonych, szczególnie rano. O świcie, na ulicy, widzimy same smutne, zniechęcone twarze. Niechętnie, bez zapału zaczynają nowy dzień. Z niektórymi w ogóle lepiej rano nie rozmawiać. Mnóstwo nieprzyjaznych twarzy w urzędach i warsztatach, przy maszynach do pisania i innych urządzeniach, przy kasie i w kuchni.

Wielu ludzi chwyta się wszelkich dostępnych środków i środeczków, by się sztucznie „podreperować”. W ten sposób często doświadczają kuracji, która więcej szkodzi niż pomaga. Stają się np. ofiarami telewizji, która sama przez się jest czymś dobrym, ale może też okazywać się zgubnym nałogiem dla ludzi, którzy jej ani siebie nie potrafią opanować. Są też ofiarami wielogodzinnych posiedzeń, gdzie się tak wiele mówi a najczęściej nie ma się nic do powiedzenia.

Idź spać w porę,
jutro musisz być w dobrym nastroju.
/ Phil Bosmans /"

Sobota
Ciągle tylko "publikowanie nie powiodło się". Nie da się z telefonu prowadzić bloga.
Pełna nadziei udałam się na ćwiczenia,pp najpierw na rękę, potem wprost do drabinek. Partiami, po 5, po 3 robię 50 przestąpnięć i tyleż przysiadów usilnie trzymając się drabinki.
...
Dziś porzuciłam poobiedni sen na rzecz degustacji pysznych eko grzanek z białym serem i dynią i dipów. Objadłam się okrutnie czymś innym, niż zwykle.

niedziela
Dziś odpoczynek. Tradycyjnie nie idę na śniadanie. Zjem później. Pójdę też na dół poćwiczyć przysiady. Teraz już będę ćwiczyć je codziennie, bo skończył się basen i od poniedziałku zacznie się kriokomora. Jestem w drugiej grupie. I też happy, bo widzę efekty mojej długo wyczekiwanej rehabilitacji. Robią tu cuda. Jedyna metoda jaka działa w sm. Pobyt tutaj jest dobry na starter ewidentnej walki i kontynuację ćwiczeń, by nir zmarnować tego, co się tu osiągnęło. Tydzień bez ćwiczeń i po zabawie. W myślach układam plan ćwiczeń w domu i dostosowaniu tego do faktu, że bardzo mi zależy ,by móc tež pracować jeszcze przez 4 lata.

środa, 11 listopada 2015

Taras widokowy, Pałac Kultury


from Blog "Z Dołu" http://ift.tt/1iUF76w

PK


from Blog "Z Dołu" http://ift.tt/1iUF8r0

Spacerek


from Blog "Z Dołu" http://ift.tt/1iUF8aK

from Blog "Z Dołu" http://ift.tt/1iUF8aE

Tadek pod Pałacem


from Blog "Z Dołu" http://ift.tt/1kpvP43

Mój kochany


from Blog "Z Dołu" http://ift.tt/1kpvONJ

Dzisiejszy spacer z tatą

from Blog "Z Dołu" http://ift.tt/16KsNju

poniedziałek, 9 listopada 2015

Pierwszy tydzień intensywnej rehabilitacji


•poniedziałek
Pierwszy dzień trochę mnie załamał, bo z moìm ciałem jest gorzej, niż myślałam. Najpìerw była terapia ręki. Oni zawsze tam mierzą i liczą czas robienia różnych rzeczy. Czas nie ważny, ale trzęsienie moich rąk osiągnęło punkt niefajny. Potem ćwiczenia z fizjoterapeutą, adekwatne do stanu, więc ok. A na basenie nie mogłam nawet ustać na nogach i wykonać większości ćwiczeń. No ale jakoś machałam czym się da, ile mogłam. Zależy mi, by było lepiej. Jutro wypróbuję nowe techniki na trzęsienie rąk. Jestem bardzo zmęczona. Oby to coś dało.

•wtorek
Bez zmian. Nadal nie mogę stanąć na nogach. Na terapii ręki poznałam nowe ćwiczenia pozwalające opanować tę cholerną ataksję. Małe triki, które wspomagają kontrolę nad ciałem to: świadomy oddech, napięcie mięśni brzucha i wciśnięcie stóp w podłogę. Nawet trochę to pomaga gdy cały nadgarstek zaczyna żyć własnym życiem...
Dziś na basenie dawałam radę ustać na trochę zgiętych nogach. W pewnym sensie nawet robiłam ćwiczenia.
Po obiedzie, aż do ķolacji idę spać.
A po kolacji resztę dnia spędźam już na relaksie. Jutro nie ma rehabilitacji, bo święto. I nie muszę wstawać tak wcześnie, czyli o 6. Zawsze rano prawie godzinę się rozciągam, robię 600 kroczków na leżąco i podnoszę ciężarek 10 razy po każdej setce. Wstać nie mogę, bo dawno tego nie robiłam. Moje ciało jest jak maszyna, która na codzień stoi w piwnicy i ktoś ją nagle podłączył do prądu. Każdy dawno nie ruszony mięsień jest już poruszony.W domu aż tyle nie ćwiczę, może ze 40 minut tylko rano. Tutaj ćwiczenia fizyczne to 2 godziny dziennie pod okiem specjalistów. Może jutro zamiast kroczków spróbowałabym wstać przy trzymadle, ķtórych tu pełno. Się zobaczy.

Nie zapisał się wywòd , który prowadziłam do soboty.
Szkoda. W każdym razie udało mì się wstać i zrobić coś w rodzaju przysiadòw. Już się bałam, że nawet nie uda mi się wstać. Jak wielka byla moja radość, gdy stopy moje dotykały ziemi i na niej stałam. Oprócz tego śpię codziennie między obiadem a kolacją. Do wczoraj z nikìm się szczególnie nie integrowałam. Zupełnie mi wystarczyło towarzystwo kolegi, z którym tu przyjechałam. Wczoraj przy winku z kubka poznałam parę osób. Właściwie to nie mam siły na integrowanie się ze wszystkimi.
...
Moja odporność znów wystawiona na próbę. Współlokatora coś bierze. Infekcja jak nic. Nasze systemy odpornościowe zajęte niszczeniem własnej tkanki nieszczególnie walczą z infekcjami i raczej podle je znoszą. Ja dopiero co byłam chora i nie mogę sobie pozwolić na nic nowego. Przypominam sobie co ostatnio jadłam i co mogłoby mnie osłabić. Mnóstwo chleba, słoik miodu- to ostatnio podstawa. Owóce jadłam tylko z tubki. Oby jutro przyszły dżemy i więcej miodu. Mam nadzieję, że w te 3 tygodnie przytyję do jakiejś normalnej wagi.
Alež 'pitu pitu'. No ale takie to moje życie jest właśnie.
Dziś na kolacji jedna pani z obsługi zaproponowała mi spec sztućce dla niepełnosprawnych. Nie da się nie zauważyć, że po każdym moim posiłku talerz i jego okolica wyglądają jak pobojowisko. No ale to jest wojna w końcu.

poniedziałek, 2 listopada 2015

Tydzień przed wyjazdem

Dni zalewają się w całość a już chyba poniedziałek. Od ponad tygodnia mam zapalenie płuc , które wycieñczyło mnie tak bardzo. Zmuszam się do jakichkolwiek ćwiczeń, by nie dać chorobie położyć się do łóżka. Mam nadzieję, że uda mi się wrócić przynajmniej do poprzedniego stanu, gdy daję radę przesiąść się na łóżko, robię  50 przysmaków i dążę do orbitreka. Powolutku, ale dążę. Patrzę na mojego synka i wiem, że dla niego muszę walczyć o siebie, o jakiekolwiek mięśnie. Na chwilę obecną to wygórowane marzenie, bo ostatnia infekcja znów pociągnął mnie w dół. Ale niestety tak to działa i trzeba się przystosować.

☆wtorek
Wiercą i stukają
Mój podjazd zakładają. Jeszcze ze dwa lata temu dawałam radę zejść z tych schodów. Ktoś znosił mój wózek, a ja sobie jakoś po jednym kroczku i schodku schodziłam. Już nie będą mnie zwlekać na plecach czy sprowadzać ze schodów. To kolejny etap po kuli, chodziku, wózku. Potem potrzebujesz już podjazdu. I za każdym razem ten sam wyrzut. Że może można było zrobić więcej, by tego uniknąć. Mam więc to na co zasłużyłam i w kążdym razie pragnęłam od jakiegoś czasu. Podjazd jak marzenie. Mogę sobie zjeżdżać i wyjeżdżać bez stresu, kiedy chcę i gdzie chcę. Human safari bez tego jednego, nieco krępującego elementu.
Tęsknię za pracą i problemami prawdziwych
ludzi. Muszę tylko troszkę odpocząć.

☆środa
Trochę mi lepiej. Śpię ze 20 godzin na dobę, wdycham tlen, jem dobre rzeczy. Szykuję się na 4 tygodnie rehabilitacji. Super specjalistycznej i wydajnej. Warto na nią jechać przynajmniej raz w roku. Nie tylko dla ćwiczeń, ale też, by przypomnieć sobie co jest ważne. I co uwaliło się między turnusami. Najwięcej Dyrektor inwestuje chyba w rehabilitantów. Są wyszkoleni w temacie jak nikt inny. Mają najnowocześniejszą wiedzę o chorobie i metodach walki z nią. To od nich dowiedziałam się czemu ciągle jestem zmęczona. Oni to rozumieją. Widzą nas raz w roku i widzą też postęp naszej choroby. Jak walczymy lub poddajemy się i ogólne efekty życia z chorobą. Zwykłe życiowe problemy przyspieszają jej postęp, a kto ich nie ma. U nas to niestety widać i ma to szczególne odzwierciedlenie w stanie naszej sprawności. Też żyjemy w stresie, rozwodzimy się lub przężywamy śmierć bliskiej osoby. Takie sprawy powodują wydzielanie się toksycznych substancji, które w skrócie mówiąc niszczą nasze mózgi i wydłużają czas wszelkiej regeneracji. Zdrowy też tak ma, ale on tak łatwo się nie wykończy. Niby wiem, no ale życie życiem. Przez ostatnie 3 lata wydzieliło mi się tyle toksycznych substancji, że nowe nadchodzą  już na samo wspomnienie.
Pamiętam z poprzednich turnusów też o uważności i skupianiu się na chwili obęcnej. I o wdzièczności za to co robią dla nas inni.
...
Każdy dzień z moim synkiem to cud i wielkie szczęście. Uwielbiam patrzeć i brać udział w jego rozwoju. Gada coraz więcej, coraz mądrzejsze rzeczy i przebywanie z nim to słodka przyjemność. Fajnie obserwować też jakie ma podejście do mojej niepełnosprawności. Do chorej kobiety, która go urodziła i teraz jest jego matką. Juź na początku miałam z nim niepisaną telelpatyczną umowę, że w czasie ciąży bierze ode mnie tyle, ile mu potrzebne, nie więcej. By nie wykończyć mnie już na wstępie tego szalonego matkowania. Nie wyobrażałam sobie 3,5 kilowego noworodka i brzucha tak wielkiego, że aż ograniczałby moje i tak ograniczone ruchy. Tadek mnie wtedy posłuchał. Ważył 2.722. Mało, ale nie zbyt mało. Dziś też tak jest. Bierze ode mnie tyle, ile jestem w stanie zrobić. Do reszty wykorzystuje babcię. Ona ostatnio opiekuje się nie tylko nim, ale również mną. Można powiedzieć, że jest moją menagerką i służbą domową. W czasach, gdy jestem matką i trochę zaniemogłam.
Czasem mogłoby się wydawać, że narzekam albo marudzę nad swoim losem. Cóż, ludzka rzecz. Nie zmienia to jednak faktu, że uważam niepełnosprawność za ciekawe wydarzenie, egzotyczny świat jak na dzisiejsze czasy. Gdzie liczy się coś zupełnie innego, a to samo wcale nie traci na znaczeniu. A stawką jestem ja sama. Jestem, albo mnie nie ma.

☆czwartek
Dobra, zaczynam się pakować. Podstawa to jedzenie. Jedyną wadą ośrodka, do którego jadę jest jedzenie. Ciężkie, kiepskiej jakości, non stop mięso, wyroby seropodobne, jogurtopodobne, chlebopodobne i takie tam podrobione. Zabieram więc swoje pieczywo i dżemy. Pastę słonecznikową i jakoś przeżyję na ryżu, ziemniakach, soczewicy i surówce.
Dziś w sumie ostatni dzień chorobowego lenistwa. Zapisuję rzeczy, które muszę wykonać koniecznie jutro. Zrobić przelew za rehabilitację, ułożyć na miejscu ważne dokumenty, których używałam ostatnio często i zamówić "Organizm bez pasożytów" w kroplach. Obiecuję sobie, że odstawię w końcu cukier, czekoladę i takie tam. Zobaczymy. Już zrobiłam jedne większe eko zakupy, które idą prosto do Bornego. Zamówiłam głównie soki, wodę, suszone owoce, orzechy. Trochę bułek, salami i trochę ksylitolu. Nie załatwiłam dwóch ważnych rzeczy przed wyjazdem czyli dentysty i usg gałki ocznej. Zrobię po powrocie.

☆piątek
Jutro ruszamy do Bornego. Tam po raz pierwszy usłyszałam serduszko Tadzia, gdy miał 8 tygodni. Rozchorowałam się strasznie na tym turnusie. Coś jak grypa. Bałam się brać leki. Zabrali mnie do ginekolożki, która zrobila usg i zapewniła, że penicylinę mogę brać. Pamiętam z jakim zwątpieniem patrzyła na mnie wtedy ta lekarka. "Ma pani kto pomòc?"- pytała. W czasie choroby wyglądam jak ofiara przemocy i narko-alkoholik w jednym. Bo na co dzień to już tylko jak zblazowana gwiazda, która ukrywa się przed paparazzi.
Obie z mamą przyznałyśmy, że przychodnia i markiet po sobie, wyczerpały nas psychicznie tak bassrdzo, że pakowanie przekładamy na rano. Tadka nie mamy z kim zostawić, więc jedzie z nami. Nakręcimy tę podróż do domowego archiwum. Telefonem czy coś.

sobota
Miałyśmy wyjechać rano, ale wyjechaliśmy ok 13. Mam nadzieję, że wszystko zabrałam.

niedziela