piątek, 16 maja 2014

Głęboka woda

Wpadłam do niej znienacka. Chciałam wpaść. Murphy mówił niedawno pięknym głosem Łukomskiego, że "we dnie i w nocy wszystko mi sprzyja". Nie minęło parę miesięcy i los nawet dla mnie znalazł jakieś potwierdzenie, że ta niuejdżowa gadka ma w sobie coś z realiów funkcjonowania podświadomości. W zasadzie jestem już w takiej du.., że może moja podświadomość zaczęła się zastanawiać jakiej metody się chwycić, żeby poczuć się choć trochę lepiej i potrzebniej. Człowiek to takie stworzenie, które nawet w największym dole znajdzie sobie punkt zaczepienia, by przetrwać.

Plum i znajduje się praca i to bardzo komfortowa w ładnym budynku, dostosowanym jak należy. Toaleta dla niepełnosprawnych na każdym piętrze. I jedyny możliwy dojazd sponsorowany przez ZTM. Samo centrum. Ktoś otwiera mi drzwi i zaczyna się. Nagle mam to, czego mi brakło. Kontakt z ludźmi, komunikacja, w tym miejska i przestrzeń, nad którą od dawna biadoliłam, że niby nie miałam okazji nauczyć się w niej pływać. A tu proszę. Tak mocno zapragnęłam zawalczyć z wykluczeniem społecznym, że aż mi się udało. Teraz mam okazję, by poczuć się częścią czegoś ludzkiego i nie jest to choroba.

By spełnić coś, co wcześniej wydawało mi się nieosiągalne, muszę podjąć niemały wysiłek. Wszystko trzeba zaplanować szczegółowo. Drogę do pracy przyjdzie mi obsługiwać jako esemowy weteran, o czym zapomnieć nie mogę. Do wyjścia z domu muszę zatrudnić asystenta. Nawet jeśli uda mi się wsiąść do windy, to 10 schodków dyskwalifikuje mnie zupełnie… Cóż, tylko góra i dół zatrudniają asystentów.

Trasa wydaje się przystępna. Tramwaj 8, przystanek naprzeciw bloku, 40 min i jestem pod palmą. Stamtąd już tylko pomachać rączkami i cel trasy osiągnięty. Problemem jest tylko te 10 schodów w moim bloku. Wychodząc i wracając mam je na uwadze, większej, niż trzeba. Ale kto wie, może i ten problem kiedyś rozwiąże się sam.

Choć wiosna trwa dopiero od niedawna, myślę już o letnich upałach. Z pomocą przyjść może, któreś z technologicznych osiągnięć z gatunku tych chłodzących. Popatrzę, poszukam i znajdę coś, żeby po drodze nie zamienić się w bezmózgiego zombiaka i to tylko z powodu zwykłego upału.

5 pierwszych dni to moja transgresja. Największe strachy wszystkie naraz. Po latach spędzonych w domciu, wyjazd do miasta jest niczym wyprawa na safari. Ja na to mówię „human safari”. Przypomnę, że leci mi 31 rok życia, a nigdy nie pracowałam, nigdy nie pływałam w tym, co rówieśnicy i jakoś mnie to gryzło. Jakby mi ktoś powiedział rok temu, że mimo schodów, z krawężnikami po drodze przejadę się sama tramwajem, to bym nie uwierzyła.

Asystent może mi pomóc, ale tylko dwa razy w tygodniu. Do pokonania schodów potrzebuję pomocy, którą zawsze mogę jakoś zorganizować (np.sąsiedzi). Potem znajduję najniższe miejsce na chodniku z PRL-u, pokonuję go i jadę na przystanek. Tam każdy pomoże mi wsiąść lub wysiąść. Platforma wysuwana z tramwaju to w głównej mierze „pic na wodę”, ale chyba to typowe dla naszego dziwnego kraju.

Wiosna to cudowny czas na rozpoczęcie społecznej rehabilitacji. Zanim nadejdą śniegi i mroki niepełnosprawnej zimy będę już cwańsza i może na to znajdę jakiś sposób. Nie ma co martwić się na zapas. Lepiej delektować się nowym doświadczeniem i zrobić wszystko, by trwało jak najdłużej. Jestem pierwszą osobą na wózku, która pojawiła się, jako pracownik tej organizacji. Dla mnie to mega wyzwanie, o którym napiszę, gdy najdzie mnie natchnienie.

4 komentarze: