poniedziałek, 7 września 2015

2 tydzień z Tadziem


Poniedziałek Dziś siedzimy w domu, ja i Tadek. Kaszle okropnie. Nie wiem czy przejdzie mu do jutra. Dokładnie 3 lata temu wszystko wywróciło się do góry nogami. Taka złość nie raz czuję, gdy leżę bez sił obok niego. On rośnie, rozwija się, a ja nie mam coraz bardziej siły, trzęsą mi się ręce, już nie mogę.
...
Dziś jestem zméczona już przed południem i nawet piżamy jeszcze nie zdjęłam. Dobrze, że jest telewizja, to przynajmniej młody aż tak się nie nudzi. Coś upichciłam, coś stłukłam, rozlałem pełno wody. Zwykle czynności sprawiają mi problem, ale Tadek już się do tego przyzwyczaił. Cierpliwie czeka na trzecią już porcję herbatki lipowo- malinowej. Czasem krzyczy "Pomocy" albo "Mamo ratuj", więc cieszę się, że mogę w czymś mu pomóc i uratować, gdy trzeba. Czwarta lipa w drodze a i ja przy okazji zrobię sobię zieloną herbatkę. Do 17 muszę wytrzymać i na zmęczenie nie zwracać uwagi. Robię mozzarellę z pomidorami. Zawartość torebki wylewa mi się na kolana i organy. Rzepakowy stanowczo nie pasuje do mozzarelli, ale nie miałam innego. Tadek wyjąłł wszystkie  wafle z folii, po czym zgniótł opakowanie. Ciekawe kto to wszystko posprząta?
Zjedliśmy torcik.


  Jutro komisja na Andersa. ZUS dał mi rentę na stałe. Pamiętam jak 4 lata temu baba mówiła na komisji, że może coś wynajdą i będę zdrowa. Jakoś nie wynaleźli.
... Mnie też coś bierze chyba

Wtorek Tadek jeszczekaszle, ale do przedszkola poszedł, zaprowadzony przez moją sąsiadkę. Dziś dzień komisji, w pracy wzięłam wolne. Śpię niemal do południa po wyjściu T. Robię ćwiczenia przy drabince. Mam katar iczuję ogólne osłabienie. Zajadam późne, lecz zdrowe śniadanko- kasza gryczana ze śliwkami, borówkami, słonecznikiem i syropem daktylowymi,
...
Ogólnie mam dziś dyskomfort i lekki lęk o najbliższe tygodnie. Na eksie wcale nie mogę polegać. Dzwoniła dziś pani z przedszkola, że Tadek nie ma zapasowych gaci. Myślałam, że on tego pilnuje, a"przecieźobiecał, że będzie. Nawet nie odebrał obsikanych gaci a codziennie go odbiera przecież.
..,.
Gdy jestem na komisji, myślę o ttym co môwiłaa miss na wôzku o dresach i pomagierach.
Idę spać przed  20.

Środa  Dziś wszystko nie tak od rana. Zrero ćwiczeń, bo źle mi  z powodu infekcji. I poranne sprzeczki z A,, który oskarżył mnie, że schowałem mu okulary. Serce mnie boli, że dziecko musi na to patrzeć. Zaciskam zęby, ale to nie zawsze jest skuteczne.
...
O 15.10  spowrotem w łóżku. Zmęczenie i katar doprowadzają mnie do łez.
Oboje jesteśmy chorzy. Kichamy prychamy, narzekamy. Ja nie ćwiczę. Żegnaj stepperze,
Wczoraj na komisji doktor powiedziała, że nie musi mnie badać, bo już po ruchach moich rąk widać objawy móżdżkowe. A to czego nie widać? Jest we mnie i nieudolnie próbuję to opisać z telefonu. Dziś spałam od 15.10. Do 17.20. Teraz jest 19.10. Smutno mi że słabo się wkręcam w ostatnie godziny dnia Tadka i wzruszam się jak on to rozumie. Buziak dla mnie, mleczko, bajeczka i, ząbki pod opieką taty.

Czwartek to już przetrwanie. Wstaję jak najpóźniej się da. Niemal o 6. Okropny katar i osłabienie. Poszłabym na lekarskie, ale nie mogę, bo w robocie mam straszne zaległości. Wytrzymam jakoś te dwa dni. Nie mam gorączki, więc chyba się da. Szkoda tylko ćwiczeń, ale nie mam siły i nic nie poradzę. Śniło mi się, źe całkiem zaspałam. Leków nie biorę. Nie po to codzień jem kaszę i jakieś wodorosty, by w czasie infekcji faszerować się gripeksami. Organizm sam się uporał. Dziś już jest lepiej, niż wczoraj. A.chory zostaje w domu. Proszę  go, by poodkurzał i umył podłogè. Ciekawe czy wykona to zadanie w czasie mojej nieobecności, czy jak zwykle będzie się migał, tak jak do tej pory. Raz przyszedł tu mój ojciec, zlitował się i umył podłogę. Na rezydenta nie ma co liczyć.
Boże tak mi wstyd, że związałam się z kimś tak podłym. Mam za swoje.za swoją naiwność i głupotę. Nie czuję siè bezpiecznie z tym leniuchem w domu. . Sytuacja zmusza mnie do tego, by u mnie siedział. Z pracy wracam zbyt zmęczona, by do wieczora ogarniaç jeszcze  dziecko. Ech, dobra, może samo się rozwiąże. Póki co zaciskam zèby na jego stękanie, bo przecieź jest chory. Zbyt chory, by sprzàtać, czy wyrzucić brudne ubranie do kosza. Czy on nie może iść do domu? Przy nim czuję jak beznadziejne jest moje życie i jak niewiele jestem warta....
Zbieram siè do spania już o 18. Chciałabym się wyspać i nie przestawiać tego budzika. Brak ćwiczeń stanowczo pogarsza moją sytuację. Przed snem słucham audio opowiadań Kinga, ktôre oderwą mnie na chwilę od mojego małego świata.

Dożyłam piątku Z dziurawym mózgiem to wyczyn. Cały dzień myślę o tym, co pôźniej opiszę, bo w pracy mi się nie chce.
...
Tadek rano pyta: "Mamo, lubisz Tadzia?" "Tak lubię i kocham mojego synka"-  odpowiadam. "Mamo a lubisz tatę?" To pytanie mnie zdjęło. Jakoś wybrnęłam a może i nie, bo w pierwszym odruchu powiedziałam, że nie, nie chcąc kłamać. Chyba źle zerobiłam i teraz mnie to gryzie.
...
Wieczorem w rodzinnej atmosferze smaźymy (ex smaży) racuchy ze śliwkami i cynamonem. Ja oczywiście padnięta do granic. Nie chce mi się nawet myśleć  o zawiłościach związanych z platformà schodową dla niepełnosprawnych, którą usiłuję sobie załatwić. Wniosek doPCPR złożyłam w zeszłym roku. Kilka tygodA temu dowiedziam się, że on zostanie rozpatrzony i nawet zrealizowany niedługo. Już ogarnęłam prawie większość bezsensownych kwitów w stylu zaświadczenie od lekarza, że jeżdźę na wózku. Brakuje mi też pozwolenia od wspólnoty, ktôra zachciała z kolei podpisów wszystkichlokatorów. . Nie bardzo teź chce mi ta wspólnota sfinansować 20% które muszę bulić sama. Brakuje mi 6.000. Na subkoncie nie mam tyle, więc muszę wyruszyć po pomoc do systemu. Mógłby w końcu ten nasz system kochany trochę oddaćz ogromnych podatków, które zabiera nam wszystkim ( na nasze własne życzenie, w końcu ktoś wybiera tych palantów z sejmu). A więc najpierw pomoc społeczna i ich znany i lubiany zasiłek celowy. Potem np. Gmina i fundusz socjalny w robocie. No i subkontowe zebractwo. Żeby w końcu wyjechać jak człowiek z domu. Z mojego betonowego więzienia. Może się jakoś uzbiera. Jestem dobrej myśli. ...
Zwłaszcza, że przed chwilà zobaczyłam zdjęcie, które będę rozsyłać z prośbą do zwykłych ludzi o pomoc.  Zrzutka na 20 % tego pomagajdła. Pomagierzy&Pomagajdła. To znacząca część mojego światka. Mało sie w nim dzieje a jakże on wypełniający.

Sobota "Czego nie zrobię dziś, zawsze mogę zrobić jutro" to słowa byłego na wiadomość, że wypadałoby tu w koñcu posprzątać. Super.
...
Tadzio codziennie powtarza, że chce jechać do Frania w sobotę. Nie wiem czy jechać z nimi. W sumie wol sobie pospać, i tak zrobię.
....
Spałam 4 godziny. Odpoczęłam trochę, zwłaszcza od wiadomo kogo. Trzeba jakoś rozwiązać sytuację w najbliższym czasie. Ma mieszkanie, może zabierać dziecko do siebie. No tak, tylko kto da trzylatka komuś kto na obiad jada popcorn z mikrofali i nawet nie umie gotować. Na pewno nie ja. Chyba bym umarła ze strachu.

...
I tak sobie weekend spędzam bez sensu. Zrobiłam 130wioseł i 300 kroczków. Jutro basen w końcu. Tato mnie zabierze. Przyjaciółka zaprosiła na urodziny. Kurde poszłabym, ale się boję. Nie wiem jak bym wróciła. Z drugiej strony to kuszące dla odmiany pogadać ze zwykłymi ludźmi.  Po takiej imprezie zdychałabym do wtorku, ale czasem warto pozdychać. Boję się wyłazić, gdy nie ma mojej matki w domu. Adam mógłby zostać z dzieckiem. Pomyślę. Kurde czemu to wszystko jest takie skomplikowane?
Nie wspomnę, że wstydzę się tych objawów, rąk, ktôre nie mogą wcelować, drżąc przy tym. Na zdjęciu przy tych schodach wyszłam okropnie, tak jakoś się pochyliłam na nim. Widać, że Esem mnie nieźle skosił od 1999 r. A to tylko ułamek tego, czego nie widać, co czuję w środku. Nie żebym się użalała, ale jakoś ciężko mi się z tym pogodzić, że umarłam za życia. Mój synek dziś w gościach, popłakujàc mówił, że chce do mamy. Ta właśnie część mnie jest żywa i ma się dobrze.

Niedziela ech gdybym tylko zawsze czuła się tak dobrze jak rano. Mój mały ninja biega po mieszkaniu i w połączeniu z tym pierwszym to cudowne. Robię ćwiczenia, też na wiosłach, spotem, jeśli przyjdzie mój tato, chcę basenu.
..
Była to cudowna półgodzinna sesja, ktôra zajęła łącznie ze dwie godziny. Wyczerpałam się. Totalnie. Poruszyłam wszelkimi mięśniami pływając w tę i spowrotem żabką z makaronem pod pachami. I jeszcze na  plecach i nieudolnym pieskiem. To uczucie gdy życie płynie tam gdzie go dawno nie było.
Boże gdyby robić takie coś codziennie to człowiek byłby sprawny nawet na tych czterech kółkach. JTo się nazywa chyba mobilność w stabilności.  niestety mogę robić to tylko raz na jakiś czas. Wioślarz to nie to samo. Ledwo na niego wchodzę, więc też nie ćwiczę na nim super często. Ostatnio może raz na tydzień. To o wiele za rzadko, by czuć życie w ciele.
Jutro włączy mi się większa czujka, przede mmną ostatnia noc bez tej czujki, którą mam zawsze gdy pracuję. Budzę się wtedy mniej więcej co 3 godziny, sprawdzam godzinę, czasem nie mogę zasnąć. Martwię się jak dam radę w pracy, czy pomarańczowe paski pojawią się na klawiaturze o 11, czy dopiero o 13.
 Czy da mi mózgowego kopa bodymax, magne b6,  a może czekoladka. Kawy w pracy nie pijam. Wpadłam przed sekundą na pomysł (tak wolno to piszę, że w międzyczasie wpadam na wiele pomysłów).Wpadłam więc na pomysł, by robić sobie zimną do pracy. Też dobra, a moźe kopnie i sprawi, że umysł się wytèży. Nie raz zdarza mi siè oddać pismo z sierotą, podwôjną kropką albo Ppanem zamiast Pani,
Nie zrobiłam wiele z tego co powinnam zrobić.w ten weekend. Jutro dzień będzie już krótki.  Tak się zakończył kolejny tydzień.
Przed snem snujè wyobrażenie o tym jakby tu wypijać widcej, zapominam o tym. Albo nie piję umyślnie, by nie sikać. Water daily się nie sprawdza przy moim trybie życia. Wystarczyłoby wypijać 2 butelki mineralnej 0,7 i jeszcze to co w pracy i by było ze dwa litry. W życiu až tyle nie wypijam. A powinnam.

1 komentarz: